Wiele studentów poza nauką ma przeróżne pasje, którym poświęcają swój wolny czas. Dziś porozmawiam z Sandrą Bauer - studentką 3 roku slawistyki UMCS. Postaram się dowiedzieć skąd biorą się jej tak różne zainteresowania w ogóle niezwiązane z tematyką wybranych studiów. Chcę też przybliżyć wszystkim to, co jest dla niej całym życiem, bo może ktoś z nas odnajdzie w tym swoje nowe hobby.
Agnieszka Miciuła: Jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda ze wspinaczką?
Sandra Bauer: Hmm… Szczerze mówiąc to przypadek. Wcześniej w ogóle nie interesowałam się wspinaniem. Moja przyjaciółka zabrała mnie pod koniec 3 gim. na ściankę do szkoły w której się uczyła. Z początku zupełnie sobie nie radziłam, ale było w tym sporcie coś, co zachęcało mnie do dalszych prób i chciałam uczyć się coraz więcej. Najpierw przychodziłam raz w tygodniu, potem 2, 3, 4 i tak sprowadziło się to do treningu wyczynowego.
AM: Czy wspinanie jest trudne?
SB: Na początku wszystko, czego zaczynamy się uczyć i czego nie znamy wydaję się trudne. Zależy to również od indywidualnych możliwości człowieka. Najlepiej przyjść na ściankę i sprawdzić się samemu.
AM: Ile i jak często trenujesz? Na czym w ogóle polega trening wspinaczkowy?
SB: Wspinam się około 7 lat. Obecnie treningi czysto wspinaczkowe mam 4x w tygodniu. Dochodzi to tego siłownia, bieganie, pływanie, ćwiczenia rozciągające, ogólnosprawnościowe, wzmacniające palce. Częstotliwość danych ćwiczeń zależy od tego czy przygotowuję się do zawodów, czy może wyjeżdżam w skały.
AM: Czemu właśnie wspinaczka?
SB: Dla mnie to temat rzeka (śmiech). No dobrze, postaram się ująć to jak najkrócej. Nic po prostu nie daje mi tyle szczęścia. Chodzi też o formę ruchu, o społeczność, jaką wytwarza ten sport, o podróże, doznania. Wspinaczka, szczególnie w skałach, daje mi poczucie wolności, oderwania się od pędu życia w mieście. Nie potrafię opisać wrażenia, jakie wywiera na mnie piękno i potęga przyrody: góry i skały, które tak kocham, z którymi jestem tak blisko podczas wspinaczki, do których wciąż tęsknie.Poza fizycznością wspinanie bardzo rozwija psychikę. Dzięki niemu nabrałam odwagi, pewności siebie, ale i pokory. Rozwinęła się we mnie większa wola walki, umiejętność wyboru tego, co dla mnie naprawdę ważne. Nauczyłam się wielkiej odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. W tym sporcie osoba, z którą się wspinam musi mieć do mnie pełne zaufanie i na odwrót. Na ściance, a tym bardziej w naturalnych skałach, jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i zdrowie lub życie swojego partnera. Tu nie ma miejsca na błędy, wygłupy czy chwilę nieuwagi.
AM: Jeśli już wspominasz o skałach, to masz jakieś ulubione miejsca do wspinaczki?
SB: Wszystkie miejsca niosą ze sobą inne wspomnienia i doświadczenia. Na pewno chciałabym jeszcze wrócić do Arco i El Chorro. Uwielbiam oczywiście polskie skały, jednak większe wrażenie wywołują na mnie te za granicą. Pociąga mnie odmienny, często wręcz egzotyczny krajobraz, inny rodzaj skały i jej różne formacje. Z resztą zagraniczne wyjazdy dają wiele możliwości poznania nowej kultury. Bardzo chciałabym skosztować wspinania w Maroko, Tajlandii i Australii… Wiąże się to jednak z wysokimi kosztami.
AM: Właśnie, zapytam teraz o tą materialną stronę wspinania. Słyszałam, że jest to drogi sport.
SB: Niestety tak. O ile zakupiony sprzęt może służyć nam na długie lata, to dużo pieniędzy pochłaniają wszelkie wyjazdu na zawody i w skały. Dochodzą do tego opłaty za treningi, badania lekarskie, jeśli chce się startować w zawodach, ubezpieczenie. Ale jak w każdym sporcie są to wydatki obowiązkowe.
AM: Skąd bierzesz na to wszytko pieniądze? Masz jeszcze czas na pracę między treningami a studiami?
SB: Nie jestem w stanie podjąć poważnej pracy w okresie roku akademickiego i sezonu treningowego. Ale dostaje stypendium sportowe, mam możliwość prowadzenia zajęć z grupami rekreacyjnymi na ścianie. Rzadziej pracuje na wysokościach lub jeżdżę z przewoźną ścianką, wynajmowaną od naszego trenera na różne imprezy. Zasze też mogę liczyć na wsparcie finansowe ze strony rodziny, która z dużym zainteresowaniem śledzi moje wspinaczkowe doświadczenia.
AM: Nie pytałam jeszcze o zawody. Na czym one polegają?
SB: Są 3 konkurencje: bouldering, trudność i czasówki. Bouldering polega na pokonaniu niewysokiej drogi, przeważnie kilku ruchowej o dość dużym stopniu trudności. Najczęściej taka droga wymaga od wspinacza bardzo dobrej techniki lub dużej siły. Nie używa się tu żadnych zabezpieczeń, ponieważ wysokość ułożonej drogi nie przekracza przeważnie 5m. Jeśli zawodnik odpadnie od ściany, to spada na materace.W prowadzeniu lub tzw. wspinaniu na trudność, zawodnik ma do pokonania długa drogę, wymagającą nie tylko siły i techniki, ale również wytrzymałości i psychiki. Mówiąc najprościej chodzi o to, aby dojść jak najwyżej, a najlepiej ukończyć całą drogę. Osoba wspina się z liną i jest asekurowana przez druga osobę. Czasówki są najbardziej widowiskowe, szczególnie dla osób, które tego sportu nie znają. Jak sama nazwa wskazuje, wygrywa zawodnik, który w jak najszybszym czasie ukończył dwie drogi. Czas mierzy się specjalnymi zegarami, które są włączane przez sędziego na komendę, a zawodnik sam zatrzymuje czas poprzez wyłączenie dzwonka na końcu drogi.Jest do obejrzenia wiele filmów na youtube.com. Wystarczy wpisać speed climbing, lub inny rodzaj wspinania, który nas interesuje. To na pewno rozjaśni wszelkie wątpliwości niewtajemniczonych. Polecam też strony http://www.redpoint.pl/, http://www.wspinanie.pl/ http://www.skarpawspin.pmail.pl/ (to strona mojej sekcji), http://www.8a.nu/.
AM: Bardzo stresujący jest udział w zawodach?
SB: Tak, ale to zależy też od rangi zawodów i jest to raczej pozytywny stres. Nawet, jeśli chodzi o zawody, atmosfera jest zawsze bardzo przyjacielska, nie ma tam niezdrowej rywalizacji i zawiści, którą spotyka się w wielu innych sportach. Wiadomo, że ludzie obierają sobie różne cele, maja różny system wartości i dla jednych liczą się wygrane pieniądze i miejsce na podium, inni robią to z czystej przyjemności.
AM: A Ty?
SB: Zdecydowanie dla przyjemności. Uwielbiam klimat zawodów, wyjazdy z osobami z mojej sekcji. A jeśli zajmę miejsce na podium jest to niezwykle przyjemne. Jednak od dawna nie nastawiam się na wyniki. Nie jestem tak wydolna fizycznie jak inni i żeby osiągnąć pewien poziom, musze trenować o wiele dłużej. Mam też skłonności do częstych kontuzji i wtedy przechodzę wielotygodniowy okres leczenia. Wiadomo, że w tym czasie forma spada i po wyleczeniu muszę powoli wdrążać się w trening i zaczynać ciężką pracę do nowa żeby dojść do poprzedniego poziomu.
AM: Chciałam jeszcze zapytać o Twoja sekcję, bo wiem, że jest dla Ciebie ważna.
SB: Bardzo. Skarpa jest dla mnie drugim domem. Z jednymi mam większy kontakt, z innymi rzadko rozmawiam, ale mam grupę osób, z którą tworzę swoistego rodzaju rodzinę. Łączy mnie z tymi ludźmi wyjątkowa, silna więź. Jesteśmy przyjaciółmi nie tylko na treningach. Mogę na nich liczyć tak samo, jak na przyjaciół, których mam od urodzenia lub nie są w ogóle związani ze środowiskiem wspinaczkowym. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez nich.
AM: Co stawiasz sobie za najważniejszy, największy cel? Może zdobycie jakiegoś szczytu?
SB: Nie, nie (śmiech). Nie próbowałam nawet wspinaczki wysokogórskiej, tym bardziej lodowej. Takie wspinanie to ogromne koszty, nie mówiąc już o doświadczeniu i długich przygotowaniach. Jak na razie moim celem jest poznawanie nowych rejonów wspinaczkowych, pogłębianie wiedzy w zakresie wspinania, zwiększanie umiejętności, pokonywanie własnych słabości i strachu.
AM: Strach? Myślałam, że to słowo jest dla Ciebie obce.
SB: To nie jest tak, że nigdy się nie boje. O to właśnie chodzi- strach i adrenalina są niezbędne. Bez nich nie byłoby tej satysfakcji i przyjemności.
AM: Komu poleciłabyś wspinanie? Czy są jakieś ograniczenia, np. wiekowe?
SB: Nie ma żadnych ograniczeń wiekowych lub wagowych :-) Na pewno należy być zdrowym i nie mieć żadnych trwałych urazów czy schorzeń fizycznych. Jak już wspominałam jest to dość urazowy sport, łatwo np. przeciążyć stawy. Poza tym wystarczą szczere chęci. Jeśli ktoś chce zacząć wspinanie wyczynowe, jak w każdym sporcie, należy nastawić się na wiele wyrzeczeń, szczególnie dotyczących imprezowania i alkoholu. Treningi pochłaniają też mnóstwo czasu.
AM: To znaczy, że nie wychodzisz ze swoimi przyjaciółmi na imprezy?
SB: Rzadko.
AM: Nie żałujesz?
SB.: Absolutnie nie. Niektórzy uważają to za przesadę. Ale przecież sama wybrałam taki tryb życia i nie zamieniałabym go na inny. Nie jest tak, że ograniczam się do wspinania i nie prowadzę życia towarzyskiego. Nie zaniedbuje przyjaciół i zawsze mam dla nich czas. Nie mam po prostu potrzeby częstego chodzenia do barów i klubów jak inni. Są jednak imprezy czy koncerty, na których muszę być i jestem.
AM.: Mogę spytać jakie?
SB: Przede wszystkim reggae, dancehall, rock. To moja muzyka.
AM: A czym zajmowałabyś się teraz, gdybyś wtedy nie poszła z koleżanką na ściankę?
SB: Trudnymi to sobie wyobrazić. Ale na pewno wybrałabym inny sport, bo jestem dość ruchliwą i nadpobudliwą osobą i musze gdzieś wyładować swoją energię. Zawsze lubiłam biegać. Pewnie ukierunkowałabym się na lekkoatletykę - biegi długodystansowe lub przez płotki. Bardzo pociągają mnie też sztuki walki, wtedy na pewno wybrałabym tajski boks.Z rzeczy niezwiązanych ze sportem na pewno zajmowałabym się zwierzętami i sztuką. Robiłam to od zawsze i robię teraz, ale bez wspinaczki miałabym więcej czasu na rozwijanie innych zainteresowań.
AM: To znaczy, że wspinaczka Cię ogranicza?
SB: Nigdy w życiu! Poświęcam jej najwięcej czasu, ale zachowuję pełną równowagę we wszystkim, co chcę robić i mnie interesuję.
AM: Rozmawiamy tylko o wspinaniu, a Ty przecież jeszcze rysujesz. Skąd u Ciebie to zainteresowanie?
SB: Z rysunkiem miałam do czynienia od najmłodszych lat. Pasja przeszła z pokolenia na pokolenie. Mój pradziadek malował amatorsko, ale już babcia i mama są plastykami nie tylko z miłości, ale i wykształcenia.
AM: Jaką technikę preferujesz?
SB: Najczęściej są to pastele, ołówek, długopis. Uwielbiam technikę batiku, ale jest to bardzo pracochłonne, a ja szybko się niecierpliwie. Moja babcia jest specjalistką w tej dziedzinie.
AM: Co przedstawiają Twoje prace? Co lubisz rysować? A może są tematy, których unikasz?
SB: Na pewno nie cierpię rysować martwej natury, ludzi i architektury. Kiedyś rysowałam dużo zwierząt. Obecnie bawię się barwą i linią, są to abstrakcyjne obrazy, w których każdy widzi coś innego. Rysuję to, co wykreuje mój mózg, a ręka przelewa to na papier. Nie ma w tym żadnych zasad. No, może jedna - chaos, dynamika, kolor :-).
AM: Czemu nie poszłaś w ślady mamy i babci? Mam na myśli studia artystyczne.
SB: Tyle razy słyszałam już to pytanie. Jak wspominałam wcześniej, nie lubię rysować pewnych rzeczy. Na studiach byłabym do tego zmuszona. Musiałabym tworzyć prace o tematyce i technice, której nie lubię, nie umiem i nie chciałabym się jej nauczyć. W moich pracach cenię sobie niezależność. W końcu to moje emocje i nie chciałabym żeby ktokolwiek narzucał mi jak coś ma wyglądać. Rysuję dla siebie i chcę żeby od początku do końca była to moja wizja. Poza tym wiem, że będę robić to zawsze i nie potrzebuję do tego wykształcenia. Mogłabym studiować historię sztuki, ale chcę na razie skończyć obecne studia. Z resztą w domu pułki uginają się pod książkami o tematyce artystycznej, więc w każdej chwili mogę sięgnąć po wiedzę, która mnie interesuje.
AM: Słyszałam, że masz wiele osiągnięć plastycznych? Powiedz coś o konkursach, w których bierzesz udział.
SB: Od liceum nie biorę już udziału w takich konkursach. Najliczniejsze nagrody zdobyłam w podstawówce, bo wtedy rysowałam najwięcej. Robiłam rysunki praktycznie na wszystkie możliwe konkursy bez względu na tematykę. Z wiekiem zaczęłam „wybrzydzać” i w gimnazjum czy liceum wysyłałam prace tylko na te konkursy, które interesowały mnie tematycznie. Praktycznie wszystkie z nich kończyły się sukcesem.
AM: Wiem, że występowałaś razem z mamą i siostrą w programie plastycznym w TV Lublin.
SB: O nie… Ha ha.
AM: Czemu się śmiejesz?
SB: Bo to było zabawne, jak teraz wracam do tego wspomnieniami. Miałam wtedy kilka lat. Pokazywałyśmy jak robić różne rzeczy w zależności od tematyki programu.
AM: Możesz podać jakiś przykład?
SB: Pamiętam niewiele: latawce, kolorowe śniadanie z produktów spożywczych, różne świąteczne ozdoby. Pamiętam też jak z siostrą rysowałyśmy i robiłyśmy marzanny na zakończenie zimy.
AM: To było chyba przyjemne doświadczenie jak dla dziecka?
SB: Teraz wspominam to z uśmiechem, ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z powagi programu. Byłam dość wystraszona, przytłaczało mnie wielkie studio, ludzie, wszelkie komendy reżysera. Dobrze, że nie musiałam nic mówić.
AM: Aż trudno uwierzyć, że byłaś strachliwym dzieckiem.
SB: Może nie strachliwym, ale bardzo nieśmiałym.
AM: W trakcie naszej rozmowy obejrzałam Twoje prace. Rzeczywiście są bardzo kolorowe i zagmatwane. Szczerze mówiąc nie wiem co one przedstawiają.
SB: Ja też (śmiech).
AM: Ale mają one tytuły. Ten na przykład nazwałaś Oceanem.
SB: To pierwsza myśl jaka przyszła mi w trakcie tworzenia. Każdy mój rysunek ma nazwę. Nadaje ją po zakończeniu pracy lub podczas rysowania, jeśli powstałe kształty przypominają mi rzeczy istniejące w realnym świecie.
AM: Mogłabyś rysunek zamienić np. na rzeźbę?
SB: Nie. To zupełnie inna forma sztuki. Nawet jeśli nie mam czasu na robienie większych prac wystarczy spojrzeć na moje zeszyty, żeby zrozumieć jak wielką mam potrzebę rysowania. Marginesy i ostatnie kartki są zamazane. Najczęściej są to zwykłe kreski, plamy, nieokreślone kształty. Po prostu muszę się w ten sposób wyżyć artystycznie, mam taka potrzebę zapełniania białych przestrzeni papieru. Może dlatego uwielbiam tez pisać. Nie chodzi o prozę, ale zwykłe ręczne pisanie. W szkole przepisywałam zeszyty mniej sumiennym kolegom z klasy i sprawiało mi to ogromną przyjemność.
AM: W erze xero i komputerów to dość dziwne upodobanie :-) A wracając do sztuki - masz ulubionego artystę?
SB: O tak. Uwielbiam Turnera i Ajwasowskiego, jednak moim mistrzem jest Henri Rousseau.
AM.: Co wg. Ciebie jest w nim tak wyjątkowego?
SB: Kocham jego obrazy, ale tylko te przedstawiające naturę, w szczególności dżunglę. Mistrzowsko skupia życie w jednym miejscu, bardzo podoba mi się ukazana przez niego roślinność, zwierzęta i półdzicy ludzie. Te obrazy owite są tajemniczością, zachwycają mnie kolorystyką i egzotyką.
AM: Na zakończenie naszej rozmowy zapytam o tojakie masz plany na najbliższą przyszłość?
SB: Zdanie sesji letniej i obrona pracy licencjackiej :-) Jeśli chodzi o większe plany to sama nie wiem. Poza wspinaniem i podróżami z nim związanymi jestem bardzo niezdecydowana.
AM: Dziękuję za rozmowę i życzę Ci rozwijania pasji i dalszych sukcesów.
SB: Również dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz